W piwnicy jest zimno, kaloryfery czekają na montaż, montażysta chory.
Wiedziałam, że chory, ale się wypierał. W końcu sam stwierdził, że chory, nim jednak to stwierdził zdążył sprzedać mi wirusa przy zakładaniu oświetlenia. Siedzę więc dwa pietra nad pracownią, pod kołdrą i staram się zachować przytomność jako taką, żeby choć na maile zaległe poodpowiadać rozsądnie. Bo ścian dwóch, co mi zostały nie pomaluję, za słaba jestem, a w piwnicy zimno, bo montażysta chory..
Kupiłam na allegro półki i regał, na dalszych etapach zamówienia okazało się, że przesyłka będzie kosztować niewiele mniej niż wartość tych półek, czyli bardzo dużo. Musiałam zrezygnować narażając na szwank konto wolne od negatywów. A taka dobra oferta była! Półek nie ma, szukamy zatem dalej.
Mam wrażenie, że pływam w brunatnej zawiesinie i im więcej jej z płuc i z zatok wydalam, tym więcej jej mam i na mózg mi szkodzi.
Nie nadaję się do niczego odpowiedzialnego, źle zrobiłam przelewy, nie spakowałam dziecku stroju na wf i poparzyłam się robiąc sobie herbatę.
W sprawach pracowni zastój papierologiczny. Ale zamierzam zamówić glinę i coś już robić, jak będzie piec to pierwszy wsad będzie podsuszony i gotowy do wypału. Śnią mi się ładne rzeczy ceramiczne, fajne dizajny, nowe rozwiązania w zakresie ergonomii uchwytów filiżanek, a jak chcę to narysować, to przestaję pamiętać, wizja znika.
Dodaj komentarz