Remont, szkice, plany, kosztorysy, wizyty w moich ulubionych sklepach, czyli marketach budowlanych, zakupy. I całe dnie spędzane na sprzątaniu, malowaniu. Radosne początki.
Pracownia się dopiero rodzi. A w stadium embrionalnym wyglądała tak:
Było przerażająco, będzie profesjonalnie. Widać na fotce ślady zalania sprzed dwóch, czy trzech lat, dziś już tych śladów nie ma. Ściany są umyte, zagruntowane wodą szklaną, zmieszaną z emulsją i czekają na dostawę farby, czyli na jutro.
Rzeko, będzie pięknie, czysto i pachnąco – trzymaj się z dala od pracowni Drzewo.
Założone jest również lepsze oświetlenie – teraz jest jasno, jak w dzień. Jestem sfiksowana tle pracy w niewłaściwym świetle. Słabsze nerwy i gorszy wzrok wystarczająco mnie motywują do tego, żeby o ten aspekt dbać, a nawet walczyć, jeśli trzeba.
Jeszcze kaloryfery – koniecznie, linoleum, które jakoś nie może dojechać, jeszcze blaty, regały stoły i się stanie. I najfajniejsze zakupy. Piec, narzędzia, szkliwo, glina.
Niesamowite, ale mam w piwnicy, w której będzie (jest!) pracownia osobne maleńkie pomieszczenie, które nie było nam do niczego przydatne.
Teraz tam będzie kabina do szkliwienia.
Jest tam też maleńkie okno. Z widokiem na psa.
Zaprojektowałam też logo, które widać u góry strony. Wiem, że nie spełnia wielu kryteriów, ale podoba mi się i takie chyba zostanie. Chciałam, żeby drzewo wyglądało jak szkliwo i chyba mi się to udało.
Zamieszczę później zdjęcie wyremontowanej pracowni i galerii.
Nie mogę się doczekać pierwszych wypałów.
Dodaj komentarz