Witajcie dziś kubek sgraffito,
O technice sgraffito mogliście już przeczytać tutaj. Można obejrzeć filmik, w którym robię sgraffitowy dzban, zapraszam na YT.
Dlaczego znów o sgraffito?
Z trzech powodów: po pierwsze bardzo lubię tę technikę i będę do niej wracać. Czuję się w niej jak ryba w wodzie, a właściwie jeszcze nie nabrałam rozpędu. Zatem będę wracać do snycerki w glinie jeszcze nie raz. I będę pokazywać efekty na tych łamach.
Po drugie: dla ceramików szukających dla siebie nowych technik. Daje ona wiele możliwości. Zwłaszcza ci z Was, którzy lubią grafikę, dobrze czują się w rysunku – ta technika pozwoli Wam się lepiej spełnić, nie wszystkim wystarcza forma przestrzenna.
Po trzecie: chcę, żeby ogół ludzki wiedział, jak wiele pracy i czasu wkłada się w zrobienie takiego kubeczka. Żeby ewentualny klient był świadomy, że wyższa cena takiej pracy nie jest wzięta z kosmosu.
Więc zaczynamy, na przykładzie moich kubeczków. Zdjęcia robiłam dopiero po pierwszym wypale, na razie trzeba uruchomić wyobraźnię 😉
Przygotowanie masy i toczenie na kole
Chociaż wiem, że szukacie wskazówek dotyczących toczenia na kole, to w tym wpisie nie będę tematu rozwijać. Mam w planie przygotowanie filmu instruktażowego, który Wam pomoże, wpisem na blogu się nie da. Chcę zwrócić uwagę na jedną rzecz, która się przyda początkującym: nie oszczędzajcie na masie. Do toczenia musicie kupić, lub przygotować idealnie jednorodną, gładką masę z drobnym szamotem. Masa musi być dokładnie odpowietrzona, bez zanieczyszczeń, grudek. Bo nawet jeśli uda Wam się wytoczyć coś sensownego w słabej glinie, to jest duża szansa, że praca Wam w czasie wypału wybuchnie.
Zatem: Toczymy na kole kubeczek.
Schnięcie pracy i wytoczenie stopy
Kubeczek trzeba odstawić na kilka – kilkanaście godzin, następnie go wycentrować na kole do góry nogami i zrobić stopę.
Co to jest stopa? Weźcie do ręki jakikolwiek kubek, lub talerz. Ma pod spodem nieposzkliwione, surowe kółko. Jako dziecko byłam bardzo ciekawa, dlaczego to kółko tam jest. Chodzi o to, żeby poszkliwione naczynie nie przywarło nam do półki pieca w wypale. Przy 1000 plus stopniach szkliwo zachowuje się jak płynne szkło i sklei wszystko, co się ze szkliwem będzie stykać.
Na zdjęciu już wypalone na biskwit kubeczki. Ale pięknie widać stopy:
Wyciągnięcie ucha
Idealny temat na film instruktażowy. Garncarze wiedzą dlaczego. Reszcie powiem, że wygląda to dość zabawnie. Kształtujemy i przymocowujemy ucho.
Nakładamy czarny podkład
Podkład możemy przygotować z rozrzedzonej gliny z dodatkiem czarnego pigmentu, lub farby podszkliwnej. Tym razem użyłam czarnej angoby, niestety znów uzyskałam kolor ciemnej gorzkiej czekolady.
Suszenie i nałożenie drugiej warstwy. Potem trzeciej
Trzy warstwy spowodują, że biała glina nie będzie nam przebijać. Nie będą też widoczne ślady pędzla. Przy ryciu wzoru grubsza warstwa również się przyda. Nie chcemy wbijać się w ściankę kubka, a tylko zedrzeć wierzchnią warstwę. Ja mam w palcach pamięć pracy z drewnem i wbijam się dość głęboko używając dłut snycerskich.
Pora na wykonanie wzoru
I tu jest zabawa. Wykonanie wzoru może trwać wiele godzin w zależności od tego cośmy wymyślili. Możemy ryć, drapać, podrzeźbiać, trzeba przećwiczyć, żeby zobaczyć która metoda da nam najlepsze rezultaty. Możemy odsłaniać dużo bieli; zostawić więcej czerni. Ja robiłam i tak i tak i chyba bardziej mi się podobają te, gdzie czerni zostało niewiele.
Pierwszy wypał
Wypalamy na biskwit do 1000 stopni.
Po pierwszym wypale, czyli po około 20 godzinach piec ostygł a kubki są dość blade, wyglądają szaro, ale już widać efekt:
Zabezpieczenie stóp woskiem ceramicznym
Oczywiście nie o nasze stopy chodzi, a o te kółeczka na spodzie kubków. Musimy precyzyjnie pomalować stopy woskiem, dzięki czemu na tej powierzchni szkliwo nam nie przylgnie. Inaczej będziemy musieli ścierać szkliwo ze stópek, czego nie polecam. Szkliwo pyłkiem otulające przedmiot będzie zostawało na palcach i możemy się pozbyć go więcej, niż byśmy chcieli. Poza tym możemy pobrudzić część obrazkową, a tego nie chcemy. Polecam spędzić więc trochę czasu malując woskiem rejony, które mają być wolne od szkliwa.
Szkliwienie
Czas na szkliwienie. Ja wymyśliłam, że moje kubki będą w środku białe, żeby ładnie skontranstowało nam czerń zewnętrza kubka. Środek najlepiej poszkliwić wlewając szkliwo do kubka i wylewając je jednym, płynnym ruchem. Trzeba skecić nadgarstek tak, żeby szkliwo wypływając pokryło wnętrze po brzegi, z każdej strony równo. Nie jest to łatwe, ale do wyćwiczenia. Technika szybsza i dająca lepsze efekty, niż szkliwienie pędzlem. Widzicie tę piankę na szkliwie? Przysporzy nam pracy na dalszym etapie.
Przy sgraffito musimy uważać, żeby szkliwo nam nie spłynęło na obrazek. U mnie tak było np. tutaj:
Trzeba to umyć. Mój drugi kubeczek, który został zalany nie wytrzymał mycia, wypadł mi z rąk prosto do umywalki i stracił ucho. A fajny byłby:
Dalej szkliwimy. We wszystkich prawie moich kubkach szkliwię krawędzie, w niektórych ucha i pole ucha:
Szkliwimy – rzecz jasna – dno. Jeśli jest białe szkliwimy bielą, jeśli czarne szkliwimy szkliwem transparentnym.
Pamiętacie tę piankę na szkliwie? Najfajniejsze szkliwa, na których pracowałam mają tej pianki całkiem sporo. Niestety, pianka może wypalając się zostawić dziurki w szkliwie. Na tej bieli pracowałam pierwszy raz, wolałam nie ryzykować. Po wyschnięciu szkliwa wszystkie kubeczki “szlifowałam” palcem, aż zniknęła “pianka” i wszelkie nierówności.
Patrząc na bladość koloru zdecydowałam się na szkliwienie części obrazkowej szkliwem transparentnym, żeby podbić czerń. Tu należy uważać, żeby nie rozmazać szkliwa białego.
8 kubeczków sgraffito i kilkanaście białych filiżanek szkliwiłam cały dzień z krótkimi przerwami. A mam wprawę.
Ostatni wypał
Uff, wreszcie można włożyć towarzystwo do pieca. Wypalałam na 1220 stopni z dwudziestominutowym przetrzymaniem. To przy mojej masie graniczna temperatura, powyżej której glina się może wypaczać. Za to ładnie się spieka, co gwarantuje nam brak przepuszczalności. W końcu kubki mają nie tylko wyglądać, ale też nam służyć. Bez obaw, herbata nam nie przecieknie przez tak przygotowany kubek.
No i efekt końcowy:
Informacja na koniec: kubeczek kosztuje u mnie 50 zł. Wiem, że to sporo, jak na kubek, ale sądzę, że wysoka cena nikogo nie będzie dziwić po tym poście. Mam nadzieję, że wpis Was zaciekawił. Jeśli jesteście ceramikami dajcie znać czy robiliście sgraffito, czy może zamierzacie spróbować się w tej technice.
No i ogólnie – pytanie do wszystkich: Jak Wam się podoba efekt?
Z ceramicznym pozdrowieniem 🙂
Weronika
Piękne, wyjątkowe i jedyne w swoim rodzaju kubeczki!<3 A jeśli chodzi o cenę – uważam, że wcale nie jest wysoka – rękodzieło powinno być z zasady droższe od taśmowych wyrobów. Gratuluję talentu i pozdrawiam ciepło! 🙂
Marta Wlaźlińska
Bardzo dziękuję! I również pozdrawiam 🙂
U lala fiu fiu
Przepiękne! Niesamowicie dużo pracy, staranności. Wypieszczone. Musi cudnie herbata smakować.
Wosk
Witam. Śliczne te kubeczki. Mam pytanie: A ten wosk do zabezpieczenia przed przyklejeniem to można gdzieś kupić? Pozdrawiam serdecznie.
Marta Wlaźlińska
Tak, w sklepach z materiałami do ceramiki, można też przetopić zwykły wosk.