Pracownia tonie – znak, że zbliża się wiosna.

wpis w: Bez kategorii | 2

No właśnie – wiosna w styczniu. Ja tam wierzę, wszystko wokoło wiośniane, ptaki w ogrodzie świergolą, a na pracownię spadają plagi.
Odwiedziłam rano swoje najnowsze wyroby celem sprawdzenia, czy dobrze schną, czy aby pęknięć wymagających pilnej interwencji nie ma i czy aby znów jakaś rzeźba nie chciała dokończyć żywota.. Wchodzę – i płynę. Moje piękne linoleum unosi się na powierzchni wody, jak tratwa. A więc jednak. A więc znowu. Nie przyzwyczaję się.
Nigdy nie wierzę w powodzie, choroby i inne nieszczęścia, mimo że przecież przechodzę przez takowe regularnie. Powinnam więc być przygotowana – mieć Panadol w apteczce dla Córki, w razie czego Olfen i Ketonal na mój biedny kręgosłup a nade wszystko powinnam mieć czystą piwnicę. Bez kartonów z zawartością przeszkadzającą w części mieszkalnej, bez ubrań do oddania, bez zabawek do przebrania, bez mebli do skręcenia w wolnej chwili. Powinnam mieć pralnię, w której jest nieco mniej niż 7 wsadów czekających na upranie, z którymi teraz muszę się na gwałt uporać. Powinnam przede wszystkim mieć wybite studzienki do których w razie draki można włożyć pompę. Radio o powodziach trąbi.. Się słucha, że rzeka wysoko, no ale kto by tam wierzył, że rzeka wejdzie do domu.
Przy ewakuacji pracowni i piwnicy dźwignęłam za dużo i mnie połamało. I leżę. I jęczę. O wizycie u stosownego lekarza udałam, że zapomniałam w czasie, gdy mój kręgosłup miał swój najlepszy okres. Gdyby głupota mogła latać moja wdzięczna stópka nie dotknęłaby ziemi.

Rozbawić  mnie w tej sytuacji  mógł wyłącznie niezawodny Panwaldek, którego wysłałam po szynkę dla Córki (tylko ona je szynkę). Kto moje dziecko widział, ten wie, że chude jest jak siódma córka stróża. Panwaldek natomiast wrócił z zakupów z szynką light 🙂

Nie udało mi się zrobić zbyt dużo nowego, powódź to tylko jedna z plag – musiałam być w innych miejscach i okolicznościach niż pracowniane, były też fantastyczne warsztaty z zerówką ze szkoły z dinozaurem. Ale kilka nowych figur jest, jak zawsze – na wszelki wypadek sfotografowanych przed wypałem. Wieczorkiem wstawię.

2 Responses

  1. Iwona

    Oj, oj…. Trzymam kciuki, rak za opad wody jak i za twoj kregislup. Rzezby piekne. Sciskam najmocniej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *